piątek, 18 sierpnia 2017

herezjum

Chodzę czasem po "internetach". Oczywiście w miarę czasu, który ciągle mi umyka. I patrzę, i czytam, i obserwuje. Czasem to aż mnie palce swędzą, by napisać, co myślę. A że jednak trochę kultury z domu wyniosłam, milczę. Zjem ciastko, wiatr poprzeklinam, zmilczę. A czytam herezje straszne. Niestety. Co się zobaczy, to się nie odzobaczy. Co się przeczyta, to się nie zanalfabeci. I zadziwia mnie człowiek w potędze wiary w swoje ego. Nie znam się, a się wypowiem. Z dumą. A jak! Nie rozumiem, poudaję mądrego, rozprawę (pseudo)naukową sieknę. A co mi tam! Wiem wszystko, poudaję, że nie widzę. To jakby codziennie otwierać lodówkę i po 40 latach zdziwić się, że w ogóle takie urządzenie istnieje. To jakby rozsmarować gówno po jabłku i udawać, że to nowa obudowa. I pH ona. Chyba mi kranik popuszcza szczerością. Pocieknie.

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. A jak! Przecież skoro umieszczają to w internetach, to każdy musi pokazać, że gdzieś tam istnieje i ma bogate życie (ale jak się okazuje, niekoniecznie intelektualnie bogate...). Dziś każdy, kto ma komputer i klawiaturę, ten poeta i pisarz, a po poziomie wielu wypowiedzi znać, że być może i public(z)ysta...

    OdpowiedzUsuń