wtorek, 25 lipca 2017

plan jest dobry

Ty nie umiesz jeździć pociągami. Dlatego jedziemy pociągiem. 

sobota, 22 lipca 2017

rocznica

Tyle się dzieje. Godziny jak szalone biegną w lato. W deszczu czy w słońcu kolejne plany. Wywiady, wyjazdy, wakacje, więcej i więcej dobra, szaleństwa i chaosu. A przecież to już trzy lata od. Trzy cudowne lata spełniania marzeń. Pamiętam jak dziś. 19 lipca, weekend, noc pukająca do okien. Wcześniej rezygnacja z rowerów do Pabianic, zamknięcie pewnego rozdziału, decyzja. Gruba krecha. Koniec, który okazał się być początkiem czegoś niezwykłego. Gdyby nie ten koniec, nie byłoby Chaosu, który powstał właśnie w ten weekend. Powstał z wyzwolenia. Podarował skrzydła. Silne i piękne. A wtedy była czekoladowa sofa i laptop na kolanach. Kliknęłam utwórz stronę na fb, impulsywna nazwa z Twoich ust. Bo Chaos był zawsze, brakowało pięter. Stały się. Z miłości do słów. Rano już ponad sto. Niedowierzanie mieszało się ze szczęściem. Piętra rosły, mnożyły cuda. Nadal rosną. Za chwilę sto tysięcy. Niech kwitną w nieskończoność! Do końca gwiazd.

poniedziałek, 10 lipca 2017

prawo rynku

Żeby sprzedać, to najpierw trzeba mieć komu. To najprostsze prawo rynku. Jak będziesz na bezludnej wyspie i założysz piekarnię, to bułek nikt nie kupi. Nie ma szans.

piątek, 7 lipca 2017

wyjątkowo zimny lipiec

Ciągle wierzę w lato i ciągle marznę.
To nic, wiem, że w końcu się ziści.
Jak Ty.

czwartek, 6 lipca 2017

jak zwykle

Kończymy operować niebo, a ja myślę,  ile piekła w człowieku. Tylko idealiści wierzą w chmury i w duszę niezatrutą szpilką jadu. Dookoła syf. Człowiekiem rządzi wewnętrzna hiena. Zazdrość o sukces, lepsze oczy, lajki, kwiatki na tarasie, słońce w duszy, metkę i rozmiar dupy. Jesteś tym, co tworzysz. Złe słowa jak żywica oblepiają serce, przyciągają brud. Hejty zwierciadłem duszy. A moja choruje na białe zasłony i letni zapach płynu do tkanin. Delikatnych.

na amen

Zakochać się można nawet w sposobie odstawiania kubka z zieloną herbatą.

poniedziałek, 3 lipca 2017

scenka rodzajowa z soboty

Sobota. Muzyka dudni strumieniami. Drinkiem dotykam ust. Mam błyszczyk, za krótką blue spódnicę i milion marzeń. Wchodzi Mike. Wszyscy się witają, ściskają. Z pokoju wychodzi metr osiemdziesiąt Gabriela.
- To mój syn.
- Twój kto?
- No syn.
Mike patrzy na mnie, na Gabriela, na mnie, na Gabriela, znów na mnie.
- To ile Ty lat miałaś, kurwa, jedenaście?