Tyle się dzieje. Godziny jak szalone biegną w lato. W deszczu czy w słońcu kolejne plany. Wywiady, wyjazdy, wakacje, więcej i więcej dobra, szaleństwa i chaosu. A przecież to już trzy lata od. Trzy cudowne lata spełniania marzeń. Pamiętam jak dziś. 19 lipca, weekend, noc pukająca do okien. Wcześniej rezygnacja z rowerów do Pabianic, zamknięcie pewnego rozdziału, decyzja. Gruba krecha. Koniec, który okazał się być początkiem czegoś niezwykłego. Gdyby nie ten koniec, nie byłoby Chaosu, który powstał właśnie w ten weekend. Powstał z wyzwolenia. Podarował skrzydła. Silne i piękne. A wtedy była czekoladowa sofa i laptop na kolanach. Kliknęłam utwórz stronę na fb, impulsywna nazwa z Twoich ust. Bo Chaos był zawsze, brakowało pięter. Stały się. Z miłości do słów. Rano już ponad sto. Niedowierzanie mieszało się ze szczęściem. Piętra rosły, mnożyły cuda. Nadal rosną. Za chwilę sto tysięcy. Niech kwitną w nieskończoność! Do końca gwiazd.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz